Mamy XXI wiek. Możemy się przemieszczać w powietrzu, pod wodą, a nawet w kosmos. Telefony komórkowe, hologramy, najwyższa technologia. A jednak w wielu zakątkach świata praktykuje się wiele barbarzyńskich zwyczajów, traktując to jako obowiązek. Jednym ciachnięciem, pozbawiając kobietę godności i radości z seksu. W imię starych zwyczajów obrzezanie kobiet nadal jest praktykowane.
Faktycznie. W Polsce, czy nawet w Europie niezwykle rzadko spotykamy się z zabiegiem rytualnego obrzezania kobiet. Samo słowo „obrzezanie”, jest tu jednak mylące. O ile w przypadku mężczyzn, usunięcie fragmentu lub całego napletka nie prowadzi do znaczących zmian w funkcjonowaniu organizmu, o tyle u kobiet sprawa wygląda inaczej. Lepszym określeniem byłoby okaleczenie. Trwały uszczerbek na zdrowiu kobiety.
Przeprowadza się go w Afryce, Azji i na Bliskim Wschodzie. Z danych UNICEF-u wynika, że tylko w 2016 roku temu bestialskiemu zabiegowi poddało się wiele milionów kobiet. To obywatelki 30 krajów, w tym z 27 państw afrykańskich, Indonezji, irackiej części Kurdystanu i Jemenu. Wobec takiego bestialstwa nie sposób przejść obojętnie. Nawet, jeżeli bezpośrednio nas nie dotyczy.
Wyobraź sobie małą dziewczynkę, niespełna pięcioletnią, której wycina się łechtaczkę, pozbawiając ją tym samym nie tylko przyjemności z seksu, ale i radości z życia oraz godności. Dzieje się to zazwyczaj w niehigienicznych warunkach, którym daleko do sterylnych szpitali. To część rytuału, który ma sprawić, że dziewczynka będzie pełnoprawną kobietą. Co najbardziej dramatyczne, tego bestialskiego rytuału dokonuje zazwyczaj kobieta, szamanka, wykonawczyni rytuału.
Mała dziewczynka, jeżeli przeżyje ten barbarzyński zabieg, staje się kobietą bez łechtaczki. Często czuje się niepełna, okaleczona. Z tym piętnem będzie żyć już do końca swoich dni. A jeżeli nic nie zmieni się w polityce rządów krajów w których jest to praktykowane, gdy urodzi córkę, zapewne sama zaprowadzi ją na podobną rzeź. W imię zwyczaju, obrzędu, wiary. Kontekst, jakoby ta praktyka ma za zadanie utrzymać czystość, skromność i piękno kobiety, wydaje się wręcz karykaturalny.
Kobiety, które decydują się wysłać swoje córki na taki zabieg, są z tego zwyczajnie dumne. Oczywiście, jak to zawsze ma miejsce w przypadku łamania tabu i starych zwyczajów, to działanie jest również podszyte strachem. Gdy kobieta nie podda się takiemu zabiegowi, może być wykluczona ze społeczeństwa w którym żyje. Do tego przypięta zostanie jej łatka tej „nieczystej” i będzie miała problem z wyjściem za mąż i jakimkolwiek godnym życiem w tej społeczności.
Nikt nie zwraca tam uwagi na fakt, że okaleczenie polegające na usunięciu łechtaczki, powoduje szereg niebezpiecznych następstw dla samej kobiety. Są to nawracające infekcje, trudność w oddawaniu moczu i stolca, przewlekły ból. Często kobiety mają problem z zajściem w ciążę i komplikacjami wokół porodu, ze śmiertelnym wykrwawieniem się na czele.
Zarówno UNPF, czyli fundusz Organizacji Narodów Zjednoczonych, prowadzący działania związane z respektowanie praw kobiet, jak i UNICEF zgodnie potępiają tę praktykę. Podobnie Międzynarodowe Stowarzyszenie Położnych oraz Międzynarodowa Federacja Ginekologów i Położników. Zgodnie apelują o mobilizację działań mających na celu zaprzestanie barbarzyńskich praktyk związanych z okaleczaniem kobiet. Wskazują również, że to niedozwolona forma modyfikacji fizycznej integralności osoby, która nie jest w stanie wyrazić świadomej zgody na to.
Pierwszym ważnym dokumentem prawnym jest Deklaracja o eliminacji przemocy wobec kobiet z 1993 roku. Kolejnym, „Konwencja o zapobieganiu i zwalczaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej”. Do potępienia takiego działania wzywa również Komitet ds. Likwidacji Dyskryminacji Kobiet i Komitet Praw Człowieka.
Warto również zwrócić uwagę na fakt, że obrzezanie kobiet jest nielegalne w większości krajów świata. Dalej jednak jest wykonywane, w imię zwyczajów i obrzędów. Praca nad wyplenieniem tego zjawiska musi więc zacząć się od mentalności ludzi, którzy świadomie okaleczają miliony kobiet.