Od czego zależy kobiecy orgazm, czyli chodź ze mną do ogrodu
MySex

Od czego zależy kobiecy orgazm, czyli chodź ze mną do ogrodu

Szacuje się, że tylko co ósma z nas szczytuje regularnie. A sporo z nas miewa orgazm wcale nie w łóżku, i nie podczas zbliżenia. Nasza seksualność to prawdziwy ogród, warto w nim jednak wydeptać własne ścieżki.  Co to jest orgazm? Według definicji orgazm to najwyższa rozkosz, kończąca akt seksualny lub inne działanie erotyczne. W jej

Anna Augustyn-Protas Anna Augustyn-Protas · 4 października 2021

Szacuje się, że tylko co ósma z nas szczytuje regularnie. A sporo z nas miewa orgazm wcale nie w łóżku, i nie podczas zbliżenia. Nasza seksualność to prawdziwy ogród, warto w nim jednak wydeptać własne ścieżki. 

Co to jest orgazm?

Według definicji orgazm to najwyższa rozkosz, kończąca akt seksualny lub inne działanie erotyczne. W jej trakcie pojawiają się niekontrolowane skurcze mięśni pochwy, szyjki macicy i zwieracza odbytu. Przyspiesza się tętno, akcja serca i oddech, może sczerwienieć twarz, szyja czy klatka piersiowa. Choć orgazm wygląda jak mała śmierć (jak mówią Francuzi) to jest najzdrowszym wstrząsem, jaki możemy zafundować ciału. Regularne przeżywany podnosi odporność, wzmacnia mięśnie dna miednicy – które podtrzymują wiele narządów wewnętrznych – ale też rozkręca produkcję hormonów szczęścia. 

I choć w dzisiejszym świecie seks nosi numer „1” wśród ziemskich przyjemności, to według badań publikowanych przez „Archives of Sexual Behavior” tylko 12 proc. badanych kobiet orgazm przeżywa zawsze. Niemal 30 proc. nie przeżywa go w trakcie stosunku, a 8-10 proc. kobiet nie miało nigdy.

Od czego zależy kobiecy orgazm?

Kłopot ze szczytowaniem można zrzucić na patriarchat, który kobiece odczucia lub zamykać na klucz i go pilnować. Ma jednak związek z czymś jeszcze. Jeśli bowiem – stosując uproszczony podział na panie i panów – o męskiej seksualności da się powiedzieć, że jest jak psychodeliczny obraz, to kobieca erotyka jest takim obrazem, ale w 3D. To ogród, jak lubią pisać autorki prozy z erosem w logo. I coś w tym jest, bo żeński orgazm jest uwarunkowany nie tylko przez czynniki fizyczne, ale i psychiczne. Żeby fajerwerki rozkoszy mogły wystrzelić, mężczyźnie potrzeba okazji. Kobiecie – całej gamy innych czynników: atmosfery, nastroju, poczucia bezpieczeństwa, zaufania do partnera, spokoju i czasu potrzebnego do podążania za swoimi odczuciami, poczucia własnej wartości i atrakcyjności. I to dopiero początek.

Co utrudnia przeżycie orgazmu?

Tak jak dużo jest bodźców, które mogą wynieść na szczyt kobiecą przyjemność, tak jeszcze więcej jest takich, które utrudniają jego zdobycie. Do nich należy:

  • zmęczenie. Orgazm to wiśna na torcie, którego piętrami jest nasza kondycja, fizyczna i psychiczna. Gdy jesteśmy zapracowane, to pierwsze co organizm – żeby się nie przegrzać – wyłącza, to libido. I nie tylko spada nam ochota na łóżkowe przyjemności, ale też zmniejsza się nam zdolność ich odczuwania
  • stres, napięcie. Przewlekły stres jest jednym z kluczowych grabarzy pożądania, ale jest nim nawet niewielkie napięcie – np. lęk, że partner dojdzie szybciej. Także presja, że „muszę mieć O.” może zablokować szczytowanie
  • choroby (np. zmiany pozapalne, zabiegi operacyjne, choroby neurologiczne, uszkodzenia rdzenia kręgowego, cukrzyca). Także anorgazmia, czyli zaburzenie mające przyczyny biologiczne, hormonalne, ale też psychologiczne, np. związane z niewłaściwymi relacjami w związku. Szacuje się, że cierpi na nią ok. 6-8 proc. kobiet
  • zaburzenia hormonalne (przy spadku libido warto zbadać tarczycę)
  • zażywane leki, np. te stosowane w chorobach krążenia, depresji, obniżające poziom cholesterolu, ale też antykoncepcyjne
  • alkohol. Co z tego, że przyspiesza pojawienie się podniecenia, gdy wydłuża czas dojścia do orgazmu (o ile go nie uniemożliwia) i spłyca jego intensywność. Podobnie działa większość narkotyków.

Tysiąc dróg do orgazmu

Manuela Gretkowska napisała kiedyś: mężczyzna jest prosty w obsłudze, bo ma tylko jedną dźwignię. Choć żart wbrew pozorom nie odnosił się do seksu, to jednak go dobrze zilustrował: mężczyźnie nie potrzeba wiele, kobiecie – przeciwnie. Ale też nasze ciało ma znacznie więcej ścieżek prowadzących na szczyt. Możemy osiągnąć orgazm w trakcie penetracji, ale też seksu oralnego, analnego, pettingu, masturbacji, ale też – uwaga – podczas ćwiczeń fizycznych, treningu mięśni dna miednicy czy np. w trakcie jazdy konnej! Najczęściej ten nasz „prąd” wytwarza pobudzanie łechtaczki, bo dziś już wiemy, że jest całkiem spora i łączy się z receptorami nerwowymi pochwy (czyli orgazm pochwowy tak naprawdę też jest łechtaczkowy). Bywa jednak, że szczytujemy bez pobudzania narządów płciowych, na przykład wskutek stymulowania piersi, a nawet i bez tego: na drodze fantazji lub podczas snu. Zdarza się orgazm farmakologiczny (pod wpływem leków), może być tantryczny, mistyczny, a nawet afektywny – przeżywany w stanach silnych emocji, niezwiązanych z seksem. 

Jakby tego mało, sporo kobiet ma umiejętność przeżywania orgazmu wielokrotnego. I – last but not least – można nam pozazdrościć długości przeżywania rozkoszy. Możemy szczytować nawet przez 100 sekund (!), choć najczęściej „lot” trwa ok. 26 sekund. U osób z penisem – tylko 5-10.

Młode kobiety szczytują rzadziej 

Jak pokazują badania, pełnię satysfakcji z życia seksualnego zwykle osiągamy po 30. roku życia, kiedy wiemy, co sprawia nam przyjemność. W końcu ciało to też instrument, a orgazm jest jego najwyższym dźwiękiem. Żeby go wydobywać – dla zdrowia, dobrego samopoczucia, ale i wzmacniania relacji partnerskiej – trzeba „się” ćwiczyć. Seksuolodzy namawiają do masturbacji, jako treningu (bez winy i wstydu) rozpoznawania reakcji swojego ciała. Bez użycia gadżetów, ale i z nimi, bo w końcu czemu nie? A podczas kochania się (w pojedynkę lub nie) zalecają praktykowanie uważności, zwolnienia i dłuższego, głębszego oddychania. I kochania się w całości – nie tylko swojego ciała.

Warto pamiętać, że jest coraz więcej specjalistów, którzy zajmują się pomocą także w tak delikatnych sprawach. Można skonsultować się z fizjoterapeutą ginekologicznym lub osteopatą ginekologicznym, którzy mogą zaoferować terapię manualną obszaru miednicy i brzucha, a nawet terapię przypominającą masaż pochwy czy mięśni dna miednicy. Takie metody ułatwiają osiągnięcie lepszej sprawności seksualnej, ale przede wszystkim lepszego poznania swojego ciała. Warto na takie spotkanie pójść choć raz. Prawda jest taka, że jeśli my nie nauczymy się siebie same, nikt nie zrobi tego za nas. A warto czerpać radość z natury. 

MySex

Najnowsze